Jadąc przez Vermont swoim miętowozielonym Studebakerem, w lesie zatrzymuje się zespół doo-wop. Zauważają białą dziewczynę siedzącą samotnie na ławce. Trzymają się dla siebie. Kilka minut później słyszą lekkie kroki. Jej oczy błyszczą mroczną ciekawością, kiwa głową w ich stronę, a potem w stronę lasu.
Jej rodzice chcą, żeby była tak śnieżnobiała jak jej sweter, ale słodka szesnastka to coś pośredniego. Brązowe ręce zdejmują jej sweter. Odmieniające życie nasienie lśni w słońcu, gdy kontempluje jesienno-czerwone klony. Pięciu mężczyzn ją uszczęśliwia i gee-whizz, są tacy słodcy!
Nie mogą jej podwieźć do domu. Wie, że to niebieski świat.